Z powodu Święta Śliwki w Strzelcach Dolnych,
mały przerywnik w wakacyjnych wspominkach:D
Na cześć powideł - kreacja w ich kolorze!
Reszta pstrokacizny - ku czci śliwek i lata;)
Reszta pstrokacizny - ku czci śliwek i lata;)
A na takiej imprezie jest wszystko!
Nawet znalazłam samochodzik dla siebie - turkusowy!!!
Można się było zaopatrzyć w czapę na zimę i kożuch:D
I coś bardziej pasującego do wiejskiego charakteru tego święta;)
Mnie najbardziej przypadły do gustu te drewniane paskudki i lalki-wyszywanki.
Ten Pan w czerwieni i narzędzie poniżej skojarzyło mi się z horrorem:D
Tak, to już jest jak się człowiek "Piły" naogląda;)
I nareszcie są one!!!!
Powidła!
Pan powiedział, że trzeba je mieszać w tym garze 6 godzin!
Oczywiście można było sobie popróbować tych śliwkowych pyszności:D
Każda Pani przekonywała do swoich wyrobów:)
Były powidła z cukrem, bez cukru, z jabłkami i bez oraz z mnóstwem innych dodatków.
Pyszne wszystkie!!!
Garnka nie kupiłam, bo nie zmieściłby mi się na kuchence,
a przede wszystkim dlatego, żem za leniwa, by tyle godzin coś przygotowywać;)
Po degustacji powideł, przyszła pora na coś mocniejszego;)
Kwas chlebowy, czyli średniowieczny "redbul", to jeszcze nie był;)
To były naleweczki!:D
Kobietom po wielogodzinnym staniu przy garach, też się relaks należał.
Więc stworzyły własny trunek - śmietanówkę....
"Sprytny pomysł babcia miała,
że przed dziadkiem bimber w śmietanę chowała";))
Winko z kaszanką na zagrychę, może nie króluje na salonach,
ale na takiej imprezie jak najbardziej;)))
Na szczęście tych naleweczek zbyt wiele nie posmakowałam,
więc dałam radę na spacer po malutkim ZOO w Myślęcinku;)
Co prawda brak w tym ZOO lwów i słoni,
ale można połazić pomiędzy bocianami...
Popasać gąski...
I spojrzeć w oczy największego żebraka tego miejsca - bobra!
Hehehe, nic ode mnie biedak nie wyżebrał, bo w ZOO zwierząt nie dokarmiam.
Taka jestem niedobra;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sukienka - Sh
Okulary - bazar
Torebka - Primark
Sandałki - Lasocki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oj i od razu zachciało mi sie placka drożdżowego ze śliwkami babci Ewy ......
OdpowiedzUsuńJa za festynami nie przepadam , choć ten ze wzglendu na tematykę ciekawy ! Widzę że śmietanówką będziesz sie teraz w domu raczyć ;);)
Pstrokacizna na tobie to mistrzowska :)
A ja za plackami nie przepadam, ale knedle uwielbiam! :D
UsuńNiedługo Święto Gęsi - zmieniając miejsce zamieszkania można poznawać zwyczaje w różnych rejonach kraju... Taki plus;)
ja jestem ciekawa jak się ubierzesz na święto gęsi :)) czekam na relację :)
UsuńJeszcze nie wiem:D
UsuńBędzie w listopadzie...Może powinnam na śliwce tę czapę futrzaną kupić...;))
wyguglałam sobie tę śmietanówkę - ciekawe, taki przaśny baileys ;) Człowiek się kształci :)
OdpowiedzUsuńKobiety kiedyś robiły co mogły, żeby chłopy mniej pili ;)
UsuńCiekawe rzeczy były na tym festynie. Takiego miśka albo zająca dla dzieci bym kupiła - fajne.
OdpowiedzUsuńDla dzieciaków, to było jeszcze więcej atrakcji:D
Usuńjakie cudne sandałki!
OdpowiedzUsuńfestyny i wszelkie plenerowy imprezy uwielbiam, nie mogę się już doczekać kolejnego święta dyni we Wrocławiu :)
buźka
Sandałki cudne i wygodne!
UsuńTo czekam na relację ze Święta Dyni!!!
:*
Zakupiłabym i ja parę słoiczków oraz sprytną naleweczkę. Obrusy też "miło wyglądały";). Ale te czapy w lecie, ktoś był chętny?;))
OdpowiedzUsuńHehehe, nikogo w czapie nie widziałam:D
UsuńAle pysznie!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie regionalne imprezy !!! :)
_____________________________
www.stylowo40.blogspot.com
Ja też...od niedawna:))
Usuńsuper zdjęcia i świetne wydarzenie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Dzięki:))
UsuńPysznie...! Ale mi narobiłaś smaka na śliwki :D Świetna sprawa z tym Świętem Śliwki :-))) A jak Ty pięknie wyglądałaś! Wielokolorowymi pazurkami totalnie się zachwycam <3 I strasznie zaciekawiła mnie ta śmietanówka :D A drewniane "potworki" prezentują się cudnie, świetne zwierzaki :D Buziaki ogromne!
OdpowiedzUsuńWęgierek już też pojadłam:D
UsuńŚmietanówka grzeje! Na zimę będzie jak znalazł!
U rąk juz mi się kolorowych nie chciało robić;)
Boberek świetny :) jak i pewnie całe ZOO
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam nawet ,że jest coś takiego jak święto śliwki :)) ale się wpasowałaś ,hihi z tą sukienką :)
apropo śliwek to muszę jeszcze dżemy zrobic,ostatni dzwonek.Ale osobiście myślę,że takie wielogodzinne powidła może i dobre w smaku,ale zero wartości odżywczych.Wolę takie na szybko,z żelfiksem :))
ZOO malutkie, ale fajniutkie;)
UsuńSukienka przypasowała niespodzianie! Już myślałam, że jej tego lata nie założę!
A rzeczywiście! Z tymi powidłami masz rację! Przecież jak się coś tyle godzin gotuje, czy smaży...to kiszka...wszystko z tego ulatuje...
Pyszny pościk. Coś do zjedzenia i wypicia :) Autko cudowne! W sam raz dla Ciebie:) Ja bym wyszperała coś w tych futrzakach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejną dawkę Twojego uśmiechu :)
Pozdrawiam cieplutko :):):)
A było, było:D
UsuńProszę bardzo Soniu! Buziole!!!
Smacznie, miło i wesoło , świetna impreza pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńByło super! Pozdrówka Dusiu:))
UsuńAż sprawdziłam na mapie gdzie te Strzelce Dolne - daleko niestety ;) Mam w planach pierwsze powidła śliwkowe w życiu, ale zobaczę jak to wyjdzie, bo mój zapał bywa słomiany ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba kupa roboty... Ale rozejrzyj się w sklepach - może kupisz te strzeleckie powidła:D
UsuńSuper zdjęcia!! Ale jaką Ty masz cudną sukienkę !! jakie plecy ;-) !!! Rewelacyjnie wyglądasz!!
OdpowiedzUsuńNo! W końcu ktoś te plecy zauważył!;))
UsuńŻeby te lato, że ten krótki rękawek wrócil na zawsze;)
OdpowiedzUsuńTwoje posty to jak powieść , która wciaga!
Ślicznie wygladasz tak dziewczęco ;)
Oj, żeby!!!! Jeszcze na troszeczkę!
UsuńDzięki Ola!!!!:*
Super relacja! Fajna wycieczka i zdjęcia. Powidła i nalewki na pewno smakowite - chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńZ naleśnikami najbardziej lubię:D
UsuńLubię takie imprezy i ich klimat. Samochodziki to prawdziwe retro ale najbardziej by mnie interesowały futrzane czapy i nalewczeki, to grzeje i to grzeje :-))
OdpowiedzUsuńNiedługo Święto Gęsi;))
UsuńPrzy czapach się nie zatrzymywałam, ale przy naleweczkach jak najbardziej...;)
omg nigdy nie byłam tak blisko bociana ha ha a te drewniane ...no właśnie co ? no jakieś tam stwory :P wymiatają !
OdpowiedzUsuńHahaha, ja też:D
UsuńA takiego stworka, to mogłabym mieć w ogródku, zamiast krasnala...gdybym miała ogródek;)
kaszanka z winem? trzeba spróbować;-)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ładną figurkę w tej sukience - ja wyglądałabym w niej jak kloc
Całkiem nieżle smakowało;)))
UsuńOj tam...żle myślisz coś mi się zdaje:D
A u mnie "Dni kapusty" (dwa, sobota i niedziela) też festyn, tylko z innego powodu:))
OdpowiedzUsuńŚwietną masz tą kieckę:))
Buziaki:*
Hehehe, fajnie brzmi! Czekam na fotę z ubijania kiszonej:D
UsuńDzięki:***
Ooo, o takie "atrakcje" u nas nie trudno:)))
UsuńJa tylko do teściów muszę dojechać, i już:))
Za to na "Dniach" ma być rekord Guinnessa w największym daniu z kapusty- w roli głównej bigos:))
Mam nadzieję, że ta atrakcja, to ubijanie kapuchy w beczce... stópkami:D
UsuńDojedż koniecznie i się poświęć;))
A bigos lubię...jeść:D
Radosna relacja. Ty zawsze Taro znajdziesz jakieś fajne miejsce i ciekawą imprezę. a w sukience - oj bardzoś seksowna... Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu:))
UsuńMyślę, że wszędzie wokół siebie można znależć fajne miejsca:D
Dzięki za tą relację:))bardzo lubię takie imprezy:)))Ty jak zwykle wyglądasz pięknie:))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńJa też dziękuję Reniu:))
UsuńLubię takie imprezy, na Święcie Śliwki byłam chyba 3 lata temu w Szydłowie.
OdpowiedzUsuńTeż było wiele takich smakołyków, nawet jest krótka wzmianka na moim blogu.
Mój M. i koleżanka zawsze sobie kupują watę cukrową, taki sentyment do starych, dziecięcych czasów.
Pozdrawiam serdecznie, buziaki...